czwartek, 1 grudnia 2011

Krok po kroku, krok po kroczku...

...najpiękniejsze w całym roczku idą Święta!

W związku z powyższym zrobilisiem z Krasnalkiem kalendarz adwentowy. Wprawdzie Adwent, jak zostalisiem uświadomieni, zaczął się jeszcze w listopadzie, jednak ustalilisiem (tj. ja ustaliłam odgórnie), że zgodnie ze świecką tradycją zainaugurujemy świąteczne final countdown 1 grudnia.

W środku naturalnie powinny być domowej roboty ciasteczka i karmelki, jednakowoż nikt nie jest idealny i są krówki, misie Haribo, Mamba i pistacje. Na wysokości pozwalającej założyć, że nie zostaną samowolnie wyżarte jeszcze przed Mikołajkami. Chyba że przez rodziców.

środa, 30 listopada 2011

Bohaterowie są w kąpieli - czyli the best of November


Listopad płynie nadspodziewanie szybko, pracy huk, Krasnal przytargał z basenu jakieś podłe wirusisko - półki w sklepie świecą pustkami. Pt klientów prosimy o wybaczenie (książka skarg i wniosków dostępna u kierownika).

W ramach krótkiego podsumowania: Krasnal  gromadzi wiedzę o prawidłowościach rządzących światem, rozwija umiejętności społeczne (i aspołeczne niestety także) oraz cechy osobowościowe:

1) poczucie własnej wartości (hasłem: "Chcę coś powiedzieć" deklaruje zamiar włączenia się w absolutnie każdą rozmowę telefoniczną - także w te służbowe. Stryjence Tatusia oznajmił w początkach miesiąca: "JESTEM MAŁYM BOHATEJEM", a dzień później na pytanie "Co robisz, Krasnalku" odrzekł z pełną powagą: "BOHATEJ SIĘ KĄPIE")

2) męską wrażliwość (TAKA KOLEGA z podwórka gra na perkusji. JAK ON GJA NA TEJ PEJKUSJI, NIE MOGĘ UWIEZIĆ. "Odsuń się, bo cię przypadkiem uderzy" - ostrzega Niania. "NA PRZYKŁAD W RZĘSY" - potwierdza Krasnal)

3) zrozumienie istoty własności prywatnej - plus punkt za uczciwe postawienie sprawy (o wspomnianym koledze z podwórka: "NIE CHCĘ, ZIEBY DO MNIE PRZYCHODZIŁ, BO BEDZIE SIĘ BAWIŁ MOIMI ZIABAWKAMI".  "Ale ty sie jego zabawkami bawisz..."NO I DOBZIE")

4) umiejętność zastosowania form grzecznościowych typu "Pan, Pani" (JAK SIĘ NAZYWASZ, PAN? JECHAŁEM POCIĄGIEM, WIESZ, PANI?) 

...i tysiąc innych, które umykają, zanim jeszcze pomyślę o ich zapisaniu.

niedziela, 30 października 2011

Mastercard

Koszty zewnętrzne:
Płyta PVC 100x50 cm - 19,90 PLN
puszka emulsji w kolorze słoniowym - 11,00 PLN
puszka emulsji w kolorze trawiastym - 11,00 PLN
2 pałeczki do ryżu - 3 PLN
2 kątowniki - 50 groszy

Koszty operacyjne:
wykonanie - 3 h z niedzielnego wieczoru
3/4 puszki emulsji w kolorze trawiastym na olejowanym parkiecie - 1h na sprzątanie pierwotne, 1h na narzekanie, 1 h na szlifowanie i olejowanie, 2 h na sprzątanie wtórne

Mina Krasnalka na widok prezentu od Tatusia: milion dolarów.

Mina Tatusia na widok miny Krasnalka: BEZCENNE.



Za wszystko zapłacił Tatuś. Mama powiedziała tylko: a nie mówiłam?

BTW płyta metr na pół była niepotrzebna. W zupełności wystarczyłoby 30cm2 ze szlabanem.

czwartek, 20 października 2011

Znaleziony w kapuście

A jednak jest zdrowy produkt spożywczy, o który Krasnal będzie walczył do upadłego!
Obaj z Tatusiem udali się ostatnio do spożywczego celem zakupu kiszonej kapusty. W drodze powrotnej zahaczyli o plac zabaw: kapusta została pieczołowicie umieszczona na ławce, a Krasnal - w piaskownicy.
Wkrótce potem zjawiła się tam niania sąsiadów i -zasiadłszy na wspomnianej ławce - obserwowała swojego podopiecznego. W relacji Tatusia sytuacja miała następujący przebieg: Krasnal zrobił się niespokojny. Zarzucił kopanie i uważnie obserwował nianię spod oka. Wrócił do zabawy, ale co chwila nerwowo popatrywał w stronę ławki. W końcu wstał, otrzepał ręce i kolana, wyprostował się jak struna i oznajmił dobitnie: To jest NASZA KISZONA KAPUSTA.

I słusznie. Łapy precz od naszej kapusty.

wtorek, 18 października 2011

Jak to jest zrobione?

W cyklu Discovery Channel: FRYTKI.

Krasnalek spędził dziś dzień z Tatą. Nie wiem, do jakich technik się uciekł, grunt, że zupa będąca u zarania ogórkową na wywarze cielęcym została przerobiona na pomidorową, a ta następnie zjedzona przez Tatusia i zastąpiona obietnicą FRYTEK. Magiczne słowo na F jest w stanie w ciągu sekundy wyrwać Krasnala z najgłębszych stanów konsumpcyjnej depresji. Dotychczas jednakże miał do czynienia wyłącznie z finalną postacią, dziś natomiast uczestniczył w procesie wytwórczym.
Na widok ziemniaka niezwłocznie uruchomił alert "zdrowe warzywo w zasięgu wzroku" i przez ok. 20 minut intensywnie zawodził "ziemniaka nie, frytki chcę!", a następnie - w trakcie smażenia - skandował: "Bez ziemniaka! Same frytki!".

Co potwierdza moje przypuszczenia: lepiej nie wchodzić w szczegóły. Bo wszedłszy - można niechcący odkryć, że każda frytka to tylko kartofel;-)

   

poniedziałek, 17 października 2011

Żar tropików

... marzy mi się tak bardzo, że zrobiliśmy kolację-symulację.



Krasnalek musiał się jednakowoż wrodzić w Tatusia, który preferuje klimat umiarkowany, bo palma mu zdecydowanie nie podeszła. Niewykluczone również, że powodem ostentacyjnego ignorowania obecności palmy na talerzu był fakt, że konstrukcja zawierała CHLEB oraz śladowe ilości MASŁA. Albowiem Krasnal, poza mistrzostwami w niespaniu, walczy również wytrwale o powołanie do reprezentacji kraju na Mistrzostwa-Świata-w-Niejedzeniu-Niczego-Sensownego-poza-Jogurtem. 


niedziela, 2 października 2011

Gorączka sobotniej nocy

Krasnal przygotowuje się do mistrzostw świata w niespaniu w kategorii do lat trzech. Jest murowanym kandydatem na podium: w piątek zasnął po 23.00, w sobotę spał do 6.50 i do 19.30 poruszał się z prędkością światła, by następnie zasnąć w ok. 20 sekund i o 22.00 obudzić się w pełnej gotowości do zabawy. Mama dogorywa natomiast złożona jesienną infekcją, z przemożnym pragnieniem, żeby wszyscy, z wymienionym wyżej Krasnalem włącznie, dali jej przynajmniej 12 godzin ciszy i spokoju. Poniżej fragment dialogu przeprowadzonego podczas 5 z kolei pobudki ok. 3 nad ranem.

Mama: Krasnalku...
Krasnal (z najprzymilniejszym z wszystkich przymilnych uśmiechów): Aha?
M: Pamiętasz, jak byłeś ostatnio przeziębiony?
K (jeszcze bardziej przymilnie): Aha...
M: Miałeś katar i kaszel...
K (uśmiech): Aha...
M: Bolała Cię główka i miałeś temperaturę...
K (uśmiech): Aha...
M: Teraz mamusia jest chora...
K (uśmiech): Aha...
M: Ma temperaturę i boli ją głowa...
K (uśmiech): Aha...
M: I jest bardzo zmęczona, chciałaby się wyspać...
K (uśmiech, uśmiech): Aha...
M: Więc proszę, Krasnalku, śpij już, nie wstawaj, nie wołaj pić, siku, nie wędruj między łóżkami. Po prostu przytul się i śpij.
K (uśmiech pełen zrozumienia): Aha!
M (z ulgą i dumą z mądrego dziecka): Dziękuję, Krasnalku!
K (rogal roku na buzi): Mamusiu...
M: Aha?
K: Siusiu...

Boże, daj mi cierpliwość. Tylko szybko!

środa, 28 września 2011

Barbie karmiąca

Krasnal wszedł wczoraj w tymczasowe posiadanie lalki Barbie: oko: niebieskie, włos: blond, sukienka typu pasek (nieco nad biust, nieco poniżej pupy) koloru ostry róż, botki wysokie, różowe, z obcasem.
Dokonawszy przeglądu skromnej konfekcji oraz ogólnej oceny imydżu orzekł stanowczo: "ma siukienkę jak ciocia Halinka". Ciocia Halinka, czyli niania, jako żywo nie zaprezentowała się jeszcze w niczym koloru pink, co nie zakrywałoby w sposób należyty wszelkich potencjalnie nieskromnych widoków, toteż zareagowaliśmy lekkim zdziwieniem. "No dobzie, jednak kiepśka ta siukienka jest" - poprawił się Krasnal. ("Kiepśka", czyli trochę kusa - ogolony tatuś ma w opinii Krasnala "kiepśkie wąsy" w porównaniu z wąsatym dziadkiem).
Następnie udał się na "kamapę", gdzie po chwili został przyłapany na próbach organoleptycznej weryfikacji, czy Barbie posiada mleko w piersi.

piątek, 2 września 2011

Negocjator

Krasnal: Mamusiuuuuu, wiesz cio?
Mama: Tak?
K: Pamiętasz ten siamolot juziowy w śklepie?
M: Nie pamiętam, Krasnalku. W jakim sklepie?
K: Z ziabawkami. Juziowy był.
M: Nie pamiętam. A dlaczego pytasz?
K: Mamusiu, mogłabyś tak zjobić, zieby on był w domu Antosia?
M: ?!?!?

Cały semestr musiałam chodzić na zajęcia z negocjacji, a on się z tym urodził.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Weekend analogowy

Spędziliśmy z Krasnalkiem czas wybitnie niecyfrowy: zbieralisiem poziomy i jezinki (jak mówi rzeczony K.), gralisiem w bambinota oraz pike (jak wyżej) oraz - przywoławszy w pamięci zasady "skautingu dla chłopców" - podjęlisiem próbę zrobienia czegoś do zabawy odstającego nieco od współczesnej chińskiej myśli technicznej.

Wyszło tak:




Odbylisiem również pogadankę na temat praw braci mniejszych w związku z mordem popełnionym w łazience przez wzmiankowanego K. na Bogu ducha winnej mrówce. Po udzielonym pouczeniu dotyczącym  niezwykłej pracowitości oraz użyteczności mrówek (przy jednoczesnych rozpaczliwych próbach uniknięcia słowa "zabić", które Wysoki Sąd słyszał już uszami wyobraźni załączone do standardowej litanii narzekań na przedmioty tudzież okoliczności przez oskarżonego K. nieakceptowane: "do innego domu!" "udezić!", "wyziucić do kosia!"), oskarżony K. został odesłany do Taty celem przyznania się do winy oraz wyrażenia skruchy. Mama natomiast zawinęła truchełko w całun marki Velvet i złożyła w miejscu ustronnym.


Oskarżony K. zeznał następująco:

- Zniściłem mjówkę. Nie jusiała (ruszała - przyp. Mama). Mamusia wyziuciła mjówkę do kibela.

Wobec powyższego sąd odstąpił od wymierzenia kary.

czwartek, 18 sierpnia 2011

U licha! Mówię prozą!


Są takie słowa, na które czeka się długo, czule pieszcząc w myślach obietnicę tego, co ze sobą niosą.

Takie, które nie przychodzą znienacka, ale są nagrodą za tygodnie i miesiące wysiłków.

Nie te świąteczne, poetyckie, wyjątkowe. Zupełnie codzienne i prozaiczne.

Słowa niosące obietnicę lepszego życia, pachnące pieniądzem i całkiem nową jakością.

No? Co to za słowa? Młodzi rodzice, wiecie, co mam na myśli? Uwaga, uwaga... Achtung, Achtung!  Ladies and Gentlemen! Mesdames et Messieurs! Señoras e Señores! tadam tadam!... "MAMUSIU, KUPE CHCE!".

Hurra!!!


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

O tym jak wrona sroczkę udawała

Krasnal: O! Śroki!
Mama: Nie, Krasnalku, to są wrony.
Krasnal: Nie, śroki!
Mama: Na pewno wrony, nie sroki.
Krasnal: WJONY. UDAWAJĄ, ŻE SIOM ŚROKAMEM*

* Krasnal nie wymawia końcówek "i" ani "y" - zamienia je na "em". Mamy zatem pociąg z WAGONAMEM, jogurt z TJUSKAWKAMEM (alternatywnie TRUSKAWKAWAMEM), samolot leci za DRZEWAMEM, a wrony udają, że są ŚROKAMEM.

wtorek, 26 lipca 2011

Były sobie świnki trzy, świnki trzy, świnki trzy...

Do dzisiejszej kolacji zainspirował mnie pewien dialog z Krasnalem z czasów, kiedy nie wypluwał jeszcze z siebie słów z prędkością "przed-użyciem-zapoznaj-się-z-treścią-ulotki-bądź-skonsultuj-z-lekarzem-lub-farmaceutą". Rzecz działa się przy posiłku, a wymiana informacji wyglądała mnie więcej tak:

Mama (uprzejmie): Proszę, zajadaj!
Krasnal (radośnie): Ribka!
Mama (bezmyślnie): Nie, świnka.
Krasnal (z nadzieją): Peppa?

Przypomina mi to, że nieubłaganie zbliża się dzień, w którym trzeba będzie rzeczowo wyjaśnić związek między Peppą a wieprzowiną i cały system zakazu mordowania much, mrówek i innych żyjątek w obecności Krasnala niechybnie weźmie w łeb (co z kolei przywodzi na myśl epizod z tygodnia minionego, kiedy to Krasnal przywędrował do Taty radośnie informując: "Tatusiu, złapałem dla ciebie konika polnego" i dumnie zademonstrował ściśnięty w łapce prezent. Myślę, że dla konika fakt przekazania jego szczątków doczesnych w formie podarunku nie stanowił pocieszenia).

Tak czy inaczej, zrobiliśmy dziś na kolację nie jedną, nie dwie, ale całe TRZY świnki.



Tym razem bez wierszyka, bo jedyne, co przychodziło mi do głowy na kanwie zaprezentowanych wyżej rozważań, to drobna przeróbka mojej ulubionej bajki z dzieciństwa:

"Były sobie trzy świnki: tłuściutkie, różowe.
Dziś zostały z nich tylko polędwiczki wieprzowe".

Następnym razem będzie coś wegetariańskiego.

sobota, 23 lipca 2011

Ulisses

Jeśli strumień świadomości jest rodzajem dialogu wewnętrznego, deszczowe  lato musiało podnieść u Krasnala poziom strumienia wysoko ponad stany alarmowe.

Poniżej zapis nagrania 3 minut spaceru:

"mój jowej przewjócił (yhhh, czy w zapisie fonetycznym obowiązują reguły ortografii? "Przewjucił" wyglądałoby lepiej); mój motoj przewjucił. Kałuzie. Kałuzie... jedna kałuzia jest... jedna kałuzia jest jeszcze... atoś mamusia na tjawie sią... motilek... citrinek... motilek citrinek... znowu jedziemem... naśtępny motilek... znowu pies chodzi... nie to jest... nie to jest... do pociągów... uwaga, sibciutko... tejaz, tejaz... sibciutko... tik tak...  w dziuję wjechałem znowu.... w dziuję wjechałem... mały ho... z cierwonym ogonem jeci... z cierwonym ogonem jeci... tit ti ti tit ti... pociąg jedzie... ta la la... śkjęciamem, śkjęciamem tutaj... kapsiel... kapsiel... kapsiel coca-coli... tamtędy do pociagów.... jedziemem po tej ulicy... mamusiu po tej ulicy do pociagów jedziemem... w pjawo tejaz do pociagów jadę tutaj... tejaz jadę... tejaz jadę na jowezie... do pociagów jadę... pan wygłupia się... o kotek... psiejechałem psiez kamory... następnego... tin tin tuu... kotki jobacić, kotki... och jest kotek... kotki są... tam pojeciał kotek... pojeciał kotek... pieska duziego... pociag jaki towajowy jedzie.... z ciementem mozie... mozie z ciementem jedzie... śkoda z psiciepom jechała...  atoś usłysiał towajowy pociag... atoś usłysiał na tojach towajowy... towajowy pociag... atoś usłysial towajowy jedzie tylko... simak... ziobacić psiejechanego simaka..." Over. 
 

wtorek, 28 czerwca 2011

Niedoszłe escargots i tęcza z przyczepą

W działkowej łazience Dziadków wpadające przez okno promienie słońca załamują się na szybie kabiny prysznicowej i rzucają na podłogę skrawki tęczy. Krasnal rozpoczyna dzień na działce od weryfikacji stanu liczbowego i jakości tęcz (jednakowoż na pomysł zostawienia na końcu którejś garnka ze skarbem jakoś do tej pory nie wpadł). Ostatnio szpros od kabiny przeciął tęczę na pół, wywołując szał radości: "Mamusiu! Patrz! Tęcza z piciepom!".

A w sprawie tych ślimaków: miały być makaronowe, nadziewane mielonym mięsem z pomidorami i bazylią. Rozgotowały się DOKUMENTNIE:-(

czwartek, 16 czerwca 2011

Mamo nie maj

Rzadko ostatnio zaglądamy, bo strasznie jesteśmy zajęci. Mama pracą, a Krasnal głównie buntowaniem się (przeciwko maminej pracy również: Mamusiu, nie paciuj!). Co do Krasnala - robi nam już w sklepie całkiem niezłe zatowarowanie. Kilka ulubionych dialogów poniżej.

Chez le dentiste:
Pani Doktor: Czy możesz otworzyć buzię?
Krasnal: Nie, chyba nie.
PD: Otwórz, proszę.
K: Nie! Absiolutnie nie!

* * *

Pod nieobecność szkieł kontaktowych w maminych oczach:
Krasnal: Mamusiu, nie maj otulalów!
Mama: Bez okularów nie widzę...
Krasnal (Ściąga okulary z nosa): Mamusiu, teraz widź!

* * *

W sklepie:
Krasnal: Arbuś! Arbuś!
Tata: Kupić Ci arbuza?
Krasnal: Taaaak! (tonem rozkazującym) Pestki zdjąć!

* * *

Krasnal: Dupa, duuupaaa, dupaaaa, dupaaa, duuupaaaa!
Mama: A co to ma być?!
Krasnal: Piosenka o dupie, mamusiu...

środa, 1 czerwca 2011

Ogórek, ogórek

Tak sobie myślę - może nie próbujcie na razie tego rzeźbienia w ogórkach? Niby E. Coli blisko do Coca-Coli, ale lepiej nie ryzykować. "Absiolutnie nie", jak powiedziałby Krasnal.

poniedziałek, 30 maja 2011

I had a dream

Poniedziałek, 4:10

Krasnal: Mamusiu, mamusiu! Maaamuuuuusiuuuuuu!!!!!!
Mama: Uhm?
K: Dużi telefon dwonił!
M: Uhm?
K: Do misia dwonił!
M: Uhm...
K: Misio dużim brumem pojechał!
M: Uhm, misio pojechał...
K: Nie pojechał!
M: Uhm, nie pojechał...
K: Pojechał misio dużim brumem!
M: Uhm, pojechał misio... brumem... uhm...
K: Nieeeeee pojechał! Nieeeeee! Miiiiisiooooo nie pojeeeeechaaaał!
M: Uhm....

środa, 25 maja 2011

Żabie udka

Ogarnęliśmy się trochę i nadrabiamy zaległości. Poniżej nasz sobotni obiadek.















A szpinakową robimy tak: raz na miesiąc Mama (tudzież Baba) gotuje wielki gar rosołu (z kurczaka lub cielęciny) jako bazę do zup wszelakich. Szpinak - świeży albo mrożony, rozdrobniony albo w liściach - dusimy na patelni z odrobiną oliwy i ząbkiem czosnku. Wrzucamy zielone do rosołu, miksujemy, podajemy z małymi kluseczkami, ziemniakiem lub ewentualnie z żabami.

sobota, 21 maja 2011

trochę nie

Dawno nas tu nie było - czasu brak, tymczasem pomysły na dania kreatywne się kłębią, a Krasnal gada jak nakręcony i buntuje się podręcznikowo. Gdyby podliczyć ilość wypowiadanych codziennie "nie" wyszłoby na to, że to podstawowy asortyment naszego sklepu;-)
W bardziej skomplikowanych konstrukcjach zdaniowych "nie" jest przez Krasnala wstawiane na końcu, na wzór anglosaski. Zaczyna się zazwyczaj od "mama śpi nie", wykrzykiwanego energicznie mniej więcej w pięć setnych sekundy po otwarciu oczu. Następnie pada sakramentalne "oczi nie", kiedy rzeczona mama próbuje jeszcze niepostrzeżenie pospać. Dalej idzie : "ziemby myje nie, "buzie myje nie", "bluzie nie", "ciapcie nie", etc., natomiast apogeum negacji nadchodzi po powrocie rzeczonej mamy z pracy, kiedy to Krasnal występuje kolejno z: "mama ręcie myje nie", "mama je nie", "mama pije nie", a nawet - o zgrozo - "mama siusiu nie" ("mama bawi potoju Atosia"). Następnie mama - brudna, głodna, spragniona i ... wiadomo, wnosi prośbę o zgodę na kolejne wymienione czynności: "Krasnalku, czy mogę.... (jeść, pić, siku, umyć ręce)?", na co Krasnal łaskawie zgadza się: "trochę tak...", zaznaczając jednocześnie:  "trochę NIE".

Nadal bezskutecznie staramy się wyplenić słowo na "D". Dziś rano Krasnal wystąpił gościnnie w kuchni z dosadną wiązanką: "dupa, dupa, dupa". Na informację, że niestety, skoro mówi tak brzydko, nie będzie mógł pójść z Tatą do sklepu po bułki (co uwielbia bezbrzeżnie), stropił się bardzo i w ramach natychmiastowego zadośćuczynienia podkreślił: "Dupa nie. DUPA NIE".

 Google twierdzą, że nie należy reagować, toteż słysząc wyśpiewywane wieczorem pełną piersią "dupa, duuuupaaaa, duuuuuupaaaa" odwróciłam się udając, że nie słyszę. Krasnal zatem skwapliwie poinformował mnie: "Mamusiu, Atoś powiedział: DUPA".

I jak mogę się gniewać?

środa, 4 maja 2011

Goła baba

Krasnal wypatrzył magnes na lodówkę przyozdobiony całym mnóstwem kółek. Z radosnym "O! Ciuchciuch!" zabrał go i zaczął jeździć po stole wydając przy tum różne "ciuchciania" i "uhu-hu-y". Magnes jest souvenirem z... dzielnicy czerwonych latarń, kółka imitują neony, a na środku prezentuje swoje wdzięki roznegliżowana pani. "To nie pociąg, Krasnalku. Zobacz, tu jest GOŁA BABA" - wypalam nieopatrznie. "Aha" - mówi Krasnal i ciuchcia dalej. Za chwilę zaczyna się przyglądać, pokazuje paluszkiem i mówi: O, tutaj: DOŁA (goła) BABCIA. "Nie, nie, Krasnalku. Nie babcia. GOŁA BABA" - brnę dalej. "No tak" - Krasnal kiwa głową ze zrozumieniem: "DOŁA BABA MISIU" (Baba Misiu to Baba J., której imienia nie umie jeszcze wymówić).

czwartek, 28 kwietnia 2011

Wyznania interesowne

Krasnal - jeszcze w piżamie i przed poranną toaletą (obejmującą także NIEZBĘDNE ZABIEGI HIGIENICZNE W JAMIE USTNEJ, O KTÓRYCH SIĘ NIE MÓWI) - wskoczył mi dziś pod kołdrę, objął łapkami za szyję i poczynił pierwsze w swoim dwuletnim życiu wyznanie miłosne. Dobrze, że wysłuchałam do końca, zanim rozpłynęłam się w zachwytach. Całość brzmiała tak: "Ooooo, mamuuuu, TOCHAM, ooo, TOCHAM! Zębów NIE!"

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

mala palabra

Wracamy z pracy trochę później niż zwykle. Krasnal z Dziadziem trwają na posterunku przy oknie, ale w ostatniej chwili zaglądają na chwilę do drugiego pokoju i przegapiają mój przyjazd. Krasnalek bardzo rozczarowany pokazuje na okno i opowiada: "Dziadziom bruma, dziadziom bruma tu". Mówię: "Spokojnie, Krasnalku, zaraz przyjedzie Tata. Chodź, powyglądamy". Niestety, Tata podjechał chwilę wcześniej i właśnie dzwoni do drzwi. "I co, Krasnalku? Znowu przegapiłeś?" - pytam. Krasnal (wyraźnie zły): No, DUPA.

czwartek, 14 kwietnia 2011

Biedroneczko, leć do nieba...

... przynieś mi kawałek chleba (bo Krasnal znów był łaskaw położyć się o 22.45 i samej mi się nie chce szykować).

A Krasnalek miał dziś taką kolację:

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Misie Pamy!

Zaczynam rozumieć, dlaczego "komunikatywna" znajomość języka wpisana do CV sprowadza się czasem do zasobu 30 słów łączonych w sposób dowolny. Krasnal w tych ramach komunikuje się perfekcyjnie. Nawet z fleksją (a konkretnie: z deklinacją) sobie radzi, a jakże! I nie można temu odmówić logiki.

"Zobacz, Krasnalku" - mówię, pokazując przez okno nadjężdżający samochód. -"Babcia z Dziadkiem"."Nieeee" - Krasnal kręci głową. - "Pamy".

Gramy w 'Memory'. Krasnal wybiera pary obrazków: autobusy, jabłka, parasole, pieski. Wreszcie ze sterty kartoników wygrzebuje misie. "Ojej. Bwa...bwa..." - zastanawia się chwilę. "...Bwa misi!" - kończy triumfalnie.

Dziadziu szykuje kolację. "Nósz! Nósz!" - cieszy się Krasnal. "Czym Dziadziu kroi chleb, Krasnalku?" "Nóżem!".

Czasem rozumuje też na odwrót (tj. nie wychodzi od mianownika;-) O "cicho, psie!" już pisaliśmy. A teraz od tego "psie" jest: "psies".

I co? I nic - wszyscy wiedzą, o co chodzi.

czwartek, 31 marca 2011

(Pół)środki nasenne

Każdy, kto zna Krasnala, wie, że sen (wczesny, długi, nieprzerwany) nie jest na liście jego priorytetów. Stąd szeroki asortyment kołysanek. Niedrogo.


P.S. Nie, nie działają. Ale reklamacji nie uwzględnia się.

środa, 23 marca 2011

Propozycja nie do odrzucenia

Dialog popołudniowy:
Mama (M): Krasnalku,  może poczytamy książeczkę?
Krasnal (K): Nie!
M: To może ułożymy układankę?
K: Nie!
M: A może coś narysujemy?
K: Nie! Nie!
M: No to może zbudujemy coś z Lego?
K: Nie!
M: Już sama nie wiem... to może pobawimy się samochodami?
K (zniecierpliwiony): Nie! A mozie chrr, chrr...?

poniedziałek, 21 marca 2011

Wszyscy gotowi? Odjazd ze stacji: dzisiaj wieczorem, w porze kolacji:-)

Najszybciej poszły koła z kabanosów, później zasobnik z cementem (rzodkiewka) i ogórkowa cysterna.

niedziela, 20 marca 2011

2 w 1, czyli słowa dwuznaczne

Niedzielny obiad. Krasnal pochłania ósmą, sowicie uprzednio posoloną (siam!), frytkę. Namawiany na brokuły stanowczo odmawia, zdejmuje zielone z talerza i oddaje z dyspozycją "Mama!". "Nie mogę, Synku. Zjadłam już WIELKĄ KUPĘ". Krasnal zastyga z półfrytką wystajacą z rozdziawionej buzi, patrzy na mnie z mieszaniną niedowierzania i podziwu, po czym pytającym tonem zaczyna wydawać z siebie dokładnie te same odgłosy, co na nocniku.
Bez dwóch zdań - pyszny miałam dzisiaj obiad:-/

środa, 16 marca 2011

Dziś wszystko po 4 złote

...czyli post Krasnala, który jest dość OSZCZĘDNY W SŁOWACH.

Krasnal, właściwym sobie systemem nakazowo-rozdzielczym ("Mamu - tu! Tatu - tu!"), usadził nas obok siebie na kanapie, następnie umościł własną pupę ("siam"), rozparł się wygodnie, sapnął zadowolony i mówi popatrując na nas kolejno: "Mamu, Tatu mam tu".
Bezcenne. Za wszystko inne zapłacisz... wiadomo.

poniedziałek, 14 marca 2011

Dziś w dziale aptecznym - parę słów na sen

Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki zawierającej wskazania i przeciwwskazania lub skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Krasnal dostanie wersję drukowaną na urodziny. Grafika może niewyrafinowana, ale nikt nigdy nie twierdził, że Mama rysuje lepiej niż rymuje.

Kierunek czytania od lewej do prawej, z lupą:-)


Kolorowych snów:-)

niedziela, 13 marca 2011

Dziadziu dom brumem Babi

... czyli nasze prywatne "daj ać ja pobruszę a ty poczywaj". Krasnal wchodzi w hurt!

Motyl cytrynek

Widzieliśmy dziś na spacerze najprawdziwszego cytrynka. Machał skrzydłami na tle całego śmietniska, które wyjrzało spod śniegu i nie spotkał się z najmniejszym zainteresowaniem Krasnala. Tramwaj (nanaj!), autobus (budu!), pociąg (ciuch, ciuch, uuuuu!) - owszem. Ale MOTYL?
Tak czy inaczej, zrymował nam się à propos cytrynka taki wierszyk:


czwartek, 10 marca 2011

Zjeść psa

A oto i rzeczony pies. Koncept: Tata, wykonanie i tekst: Mama, motyw muzyczny: "Pieski małe dwa".


Krasnal pochłania psy bezzwłocznie, Krasnalem jednakowoż pozostając. Ilekroć pojawiają się na talerzu, przez kilka kolejnych dni - zapytany o to, co lubi jeść najbardziej - zaczyna dyszeć i szczekać... Nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć, co przychodzi wtedy na myśl niewtajemniczonym.

wtorek, 8 marca 2011

Czarna wołga

Krasnal okutany w ręcznik z kapturem siedzi po kąpieli na klapie sedesu, majta nogami, patrzy w przestrzeń i powtarza: "Ojej. Boi. Boi. Boi. Ojej".
"Czego się boisz, Syneczku?" - pytam.
"Pama" - odpowiada Krasnal grobowym głosem, nie przerywając majtania.

P.S. "Pam" mieszka pietro wyżej. Według relacji Krasnala tupie ("tuptutup"), stuka ("pu, pu") i nadużywa wiertarki ("wrzrzrz...").

niedziela, 6 marca 2011

Dziś w promocji - żółty ser! ... czyli Mommy's Kitchen Poetry and Creative Concepts vol.1

Żeby było sprawiedliwie: pierwszy był Tato z ogórkowym psem. Potem w temat spożywczego inwentarza wkręciła się Mama. A dalej już poszło...


P.S. Dla jasności: Krasnal myszy nawet nie nadgryzł. Ale bawił się długo ("Mych. Pi, pi, pi").

czwartek, 3 marca 2011

Wielkie otwarcie

Drugi tydzień z rzędu szukamy z Krasnalem pomysłu, jak zacząć. I co? I cisza...

À propos ciszy: podczas ostatniego spaceru Dziadziu nauczył Krasnala mówić do zapłotowych szczekaczy: "Cicho, psie!". Dziś Niania na dochodzący od sąsiada dźwięk wiertarki: "Ojej, cicho!". Na co Krasnal z grubej rury: "Cicho, psie!".
No to zaczęliśmy:-)