Krasnal zgłębiał dziś temat "skąd się biorą dzieci". Szczęściem zainteresowanie nie obejmowało procesu poczęcia, a logistykę wzrostu od wielkości grochu do rozmiarów arbuza.
Mama: Mamusie noszą dzidziusie w brzuszkach. Ale tylko mamusie. Tatuś nie może mieć dzidziusia w brzuszku (choć oczywiście niektórzy wyglądają, jakby mogli i nosili, ale tu już się nie wdawaliśmy wyjaśnienia)
Krasnal (triumfalnie): Wiem. Chłopcy mają dzidziusie w głowach.
M: W głowach?! I którędy te dzidziusie później wychodzą?
K: Nie wychodzą. Te dzidziusie zostają tam na zawsze.
Całkiem możliwe. Może stąd biorą się tzw. wieczni chłopcy;-)
niedziela, 17 czerwca 2012
wtorek, 12 czerwca 2012
Konfucjusz
Etykiety:
słowa
Krasnalek, dziedziczący po kądzieli umiejętność potykania
się na równej drodze o własne odnóża, przy okazji kolejnej z potencjalnych
katastrof zwerbalizował ważną życiową prawdę. Droga do prawdy przebiegała mniej
więcej tak:
MAMA: Trzymaj mnie za rękę, bo zlecisz.
KRASNAL: Sam. Ja sam.
M: Trzymaj, proszę, to bardzo wysokie schody.
K: Nie!!! (140 decybeli). Sam, ja sam!
M (technika odwrócenia):
Złap mnie za rękę, bo JA się potknę i spadnę. Musisz się mną teraz
opiekować.
K: Dobze. !??!?!***!!??!***!??!?!!!! ŁUP (potknięcie z impetem)
Dobze, ze mnie jednak tsymałaś. Się potknąłem, a się nie
psewróciłem. (Głęboki oddech i namysł)
JAK SIĘ CŁOWIEK POTKNIE, A KTOŚ GO TSYMA ZA RĘKĘ, TO SIĘ NIE
PSEWRÓCI.
Ot co. Prawda.